My sewing machine together with some fabrics, lances, flosses and good mood were packed the evening before. I was supposed to be in Amsterdam at 10:00 so I had to take a bus at 7:34. The bus stop is less than 1 minute walking distance from our home. At 7:29 I opened the front door as I thought I would be on the safe side. To my very surprise I saw the bus passing the bus stop…. I had no other choice than to grab my bike, put the bag with machine on it and bike to the station (6,5 km). To my second surprise that day I was there before this bus arrived! Anyway, we were (my good friend and me) on time. We found the workshop in abandoned car garage. The venue was perfect. We had a lot of space, lot of light and we did not have to worry why playing with paints. In a room next door was exhibition of Priscilla works.
The only small disadvantage was that it was a bit chilly there and the only radiator was surrounded by our wet fabrics. But our lovely hostess, Julietta from Art Talks, provided us with some extra jackets, started to serve hot tea, cake and later delicious soup so we absolutely, could not complain. And when the real work started it became really worm of emotions and enthusiasm. There were only four participants of this workshop and thanks to that we had a lot of Priscilla attention. And about the workshop, well, I can only tell you that you should regret that you haven’t been there! It was fun, inspiring, creative and educative. Priscilla is so charming, talented, enthusiastic, helpful and inspiring. It was just the place to be on Saturday 23th October 2010. Believe me!
W piątek wieczorem spakowałam swoją maszynę do szycia razem z paroma materiałami, koronkami i innymi przydasiami. W Amsterdamie miałam być o 10 rano, więc musiałam zdążyć na autobus o 7:34. Do przystanku mam mniej niz minutke piechotą, ale dla pewności wyszłam z domu o 7:29. Gdy tylko otwarłam drzwi zobaczyłam odjeżdzający autous… Nie pozostało mi nic innego jak tylko wziąć rower, zawiesić na kierownicy torbę z całym majdanem i popedałować pod wiatr w strone stacji kolejowej oddalonej o 6.5 km… Ale byłam przed autobusem! Najważniejsze, że razem z Anią dotarłyśmy na miejsce o czasie. Warsztaty odbywały się w starym warsztacie samochodowym, miejscu wprost wymażonym w tym celu. Miałyśmy tam bardzo dużo miejsca i światła, a przede wszystkim nie musiałyśmy się martwić o to, że coś pobrudzimy lub zniszczymy. W sali obok odbywała się wystawa prac Priscilli.
Jedynym malutkim minusikiem był chlód panujący w tym garażu. Niestety jedyny, bardzo zresztą mocny grzejnik był otoczony przez suszące się materiały i dawał nam mało ciepła. Na szczęście nasza gospodyni, Julietta z Art Talks, przyniosła nam dodatkowe bluzy, raczyła często gorącą herbata, ciastem i pyszną zupą, więc nie było powodów do narzekań. Ponadto w szale twórczym szybko zapomina się o zimnie, a emocje zwiazane z aktem twórczym rozgrzewają człowieka bardziej niz grzejnik. No a co do warsztatów to mogę tylko powiedzieć, że było cudnie! Żałujcie, że was tam nie było! Było zabawnie, inspirująco i twórczo. Oprócz mnie byly jeszcze tylko trzy uczestniczki dzieki czemu miałyśmy wiele sposobności by sie podpytać o porady i pomoc. Priscilla jest czarująca, utalentowana, profesjonalna, pomocna i inspirująca. To było wydarzenie w którym trzeba było uczestniczyc. Wierzcie mi! Czasu było tylko troche mało, no ale trudno mieć wszystko co się chce.
***
Before lunch we were preparing our fabrics (Priscilla brought with her a pile of vintage fabrics, lances, buttons and all kind of things you could possibly use).
Przed lunchem przygotowywałyśmy materiały (Priscilla przywiozła masę tkanin, wstążek, koronek, guzików i wszelakich innych przydasiów).
We started with an intro by Priscilla.
Zaczelo sie od prezentacji Priscilli.
And then we started to work.
A potem my zaczelysmy prace
Chilli was a bit confused at the beginning but eventually she fell asleep.
Chilli byla troche poczatkowo zdezorientowana, a potem poszla spac.
Our fabrics were drying while we were enjoying delicious lunch prepared by Julietta.
Nasze materialy schnely podczas gdy my delektowalysmy sie pysznym lunchem przygotowanym przez Juliette.
And then we started the sewing part. Of course, first Priscilla showed us how to start.
A potem zaczelysmy szyc. Oczywiscie, najpierw Priscilla pokazala nam jak to sie robi.
Then we had to start ourselves. As I mentioned at the begining I brought my machine with me but eventually I was sewing on Priscilla’s Bernina from 1963! It was great machine! Priscilla advised me to buy an old one Bernina (before 1987) and I already started to look around.
A potem same zaczelysmy szyc. Jak wspomnialam na poczatku, przywiozlam ze soba maszyne do szycia, ale w koncu szylam na starej maszynie Priscilli (Bernina z 1963 roku!). Co to byla za maszyna, mowie wam, miodzio! Sama sobie taka staroc kupie.
And here is what we have done. No i na koniec nasze dziela.
And my work (roughly 55 x 85 cm). Jagna already claimed this picture and it will be hanged soon in her room.
I moja praca (na oko 55 na 85 cm). Jagna sobie ja zazyczyla i juz niedlugo powinna ona zawisnac w jej pokoju.
zazdroszczę z lekka takich wrażeń- prace piękne:)
ReplyDeletefantastyczne spotkanie
ReplyDeletea autobusy .... dobrze wiedzieć ,że nie tylko w Polsce takie numery bywają, dobrze,że alternatywny transport był
Widac ze warsztaty bardzo udane, prace swietne!
ReplyDeletekurcze...Amsterdam calkiem bisko ;)
to musiało być genialne przeżycie, czyli co malowałyście na bawełnie? to jakieś farby do tkanin? bardzo mi się podobają te zacieki i przenikanie kolorów.
ReplyDeleteSuper pomysły, super efekty, a Twoją pracą jestem jak zawsze zachwycona!
ReplyDeleteFantastyczne prace!!!
ReplyDeleteA wrażenia musiały być niesamowite :)
Pozdrawiam
hello you super fast one!!!
ReplyDeletethanks so much for your enthousiastic story and the pictures. you were right about all you wrote. it was a special day, priscilla was warm and knowledgable and got evem me, a total nitwit, (never in my life used a sewing machine before....!?) to make something beautiful and special. i feasted on the delicious carrot cake and enjoyed the soups and finger sandwiches. so important to have great food during a day of hard work! i did not finsish my piece (to be honest i had to bring my new puppy to the class and spent a lot of time standing outside waiting for her to do her business.....) but already found a friend who has a sewing machine so i will be visititng her rather sooner than later i imagine. having my own creative company for the last 17 years in the art of mosaic and as a teacher of workshops myself i can only admire all that priscilla tought us in one day. i am now super inspired and will for sure work with another artist-friend to further experiment with these techniques.
i believe there will be another workshop like this in the spring. DO NOT MISS IT !!!!!
gwenny sitters
s-tiles mozaiek
zZobaczyłam i padłam!!!! Przepiękne prace!!!!!!!!!! Marysiu to jest niesamowita technika!!! Zazdroszczę oczywiście pozytywnie :)
ReplyDeleteŻałujemmy! Zdecydowanie żałujemy!!! I podziwiamy :)
ReplyDeleteJa tylko moge potwierdzic, ze dzien z Priscilla i dziewczynami to bylo niesamowite przezycie... Odkrylam, ze sztuka jest dla kazdego i ze nie tak do konca mam dwie lewe rece.... Czas wyciagnac maszyne do szycia!!! (z pokrowca zrobionego przez Marysie nota bene ;))Dzieki Marys za zaproszenie!
ReplyDeletesuper sprawa takie spotkanie ,a prace piękne:)
ReplyDelete