Tuesday 10 November 2009

Konichiwa

Wczoraj chcialam cos napisac, ale mi sie nie udalo. Zaczne wiec od poczatku. Jestem w Tokyo - sluzbowo.

W samolocie sie nie wyspalam bo bardzo mila, starsza pani Masako-san uczyla mnie Japonskiego sama znajac 10 slow po angielsku, o ktorych zreszta po godzinie zapomniala i mowila juz tylko po Japonsku. Wznosilysmy wiec razem okrzyki kampai popijajac czerwone wino i po kazdym jedzeniu mowilysmy ochii. Na sam koniec dostalam od pani jej adres i musialam solennie obiecac, ze ja kiedys odwiedze.

Zaraz po przylocie rzuca sie w oczy to, ze wszystko jest szalenie zorganizowane, ale moim zdaniem w niezbyt efektywny sposob. Trzy przyklady:

1. W kolejce do odprawy paszportowej stoi trojka “przewodnikow” ktorych zadaniem jest przypomnienie, ze trzeba wypelnic deklaracje i mowienie prosze sie przesunac wskazujac kierunek przesuwania. Jest to o tyle idiotyczne, ze sa tam barierki, ktore ten kierunek narzucajac, wiec chcac nie chcac i tak trzeba isc tam gdzie trzeba :/

2. Chcialam wymienic pieniadze, wiec stanelam w kolejce do kanoru. Od razu przylecial do mnie pan, uklonil sie unizenie i poprosil o wypelnienie deklaracji. Trzeba bylo podac wszystkie dane lacznie z numerem telefonu! W okienku jeden pan odbieral pieniadze i deklaracje, po czym podawal to nastepnemu panu, ktory po odliczeniu naleznej sumy jenow podawal je spowrotem temu panu, ktory to dawal kase mnie…

3. Przyjmowanie bagazu do autobusu dla 4 pasazerow obslugiwalo 3 panow!!! Kierowca siedzial w srodku! Juz sie nie dziwie, ze japonczycy maja mala stope bezrobocia :)

Oczywiscie na przystanku byla wyrysowana sciezynka na ktorej trzeba bylo stac w kolejce do tegoz autobusu.

Gdy wysiadalam z autobusu to na przystanku czekalo znow 3 panow (innych) ktorzy odebrali moj bagaz, a w momencie gdy autobus odjezdzal jak jeden maz zgieli sie w pol i oddali temuz srodkowi komunikacji publicznej poklon :D jaja jak berety!

Wczoraj spotkalam sie z kolezanka z pracy by omowic plan na nastepny dzien. Na koniec polecila mi odwiedzic centrum Tokyo - Ginze, co uczynilam i szybko wrocilam do mojej dzielnicy gdzie naprawde czuc Japonie i gdzie wszycy patrza na mnie jak na murzyna. Gdzie poszlam do knajpki i zamowilam cos wskazujac na to palcem i wcala nie majac bladego pojecia co to. Wiedzialam tylko ile to kosztuje. To cos okazalo sie byc smazonym wodorostem (tam mniemam) i bylo bardzo smaczne oraz paroma kawalkami roznych stworzen morskich. Dostalam tez (za darmo!!!) dwa kubki zielonej herbaty, ktora smakowala zupelnie inaczej niz ta europejska. Byla cudna! Gdy tylko wypilam jeden kubek to pani bez pytania podala kolejny.
A jeszcze dodam, ze niesamowitym jest jak wielu Polakow mozna spotkac w Ginza!!!!!

I jeszcze o metrze. Jego siec nie wyglada bynajmniej jak ta w Warszawie (polecam zerknac tutaj ). Kupienie biletu nie jest zbyt trudne o ile zna sie w przyzwoitym stopniu japonski. Na szczescie jakis mily pan widzac moja debilna mine, ktora przywdzialam patrzac na ten plan spytal piekna angielszczyzna dokad chce jechac i wszytko mi wydlumaczyl. O dzieki Ci nieznajomy San.

A teraz o zwiedzaniu. Niedaleko mojego hotelu znajduje sie malutka swiatynia buddyjska, ktorej nie moge zwiedzic bo co podchodze to jest zamknieta…Na dzis mielismy w planach dwie wizyty, jedna o 10, druga o 15. Jak mi wytlumaczono takie wizyty nie trwaja zwykle dluzej niz 45 minut do godziny. Setsuko obiecala wiec w miedzy czasie odwiedziny w palacu cesarskim. Moje trwaly obie po ponad 2 i pol godziny…Palacu nie zwiedzilam…. Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
Natomiast wizyty jak mozna przypuszczac byly bardzo mile. Pierwsza z czworka starszych panow w fabryce produkujacej barwniki DiC druga z trzema panama i chyba 12 paniami z SCAS Na obu spotkaniach bylo szalenie milo i owocnie. Szczegolnie na tym drugim, po ktorym poszlam z dwoma z tych pan i Setsuko na obiad w tradycyjnej japonskiej restauracji. Menu bylo wywieszone na scianach, oczywiscie po japonsku. Wskazalam wiec na jedna karteczke i powiedzialam, ze chce to. Moje towarzyszki wytrzeszczyly oczy, ale bez slowa mi to zamowily. Jak dostalam to od razu wiedzialam skad ten wytrzeszcz…Surowa ryba bez dodatkow. Dostalam do tego jedynie sos sojowy i troche chrzanu… i wyobrazcie sobie, ze mi to smakowalo! A na koniec wymienialam z paniami glebokie uklony powtarzajac jak katarynka domo arigato gozaimashita (bardzo ich cieszy jak uzywam swojej japonszczyzny). A teraz siedze wymeczona i zamiast isc spac to pisze te pierdoly.... Jutro trzy wizyty....i przeprowadzka w nowe miejsce.

Za byki i literowki serdecznie przepraszam!

No dobra a teraz pare impresji, niestety nie sa to zdjecia robiace wrazenie....

Moj pokoj



Widok z tegoz


A to ze specjalna dedykacja dla kolezanki Pisiek :) Zaawansowany technologicznie kibel z instrukcja obslugi na scianie i klapie.
Pisku kochany, wyprobowalam wszelkie mozliwe opcje :)



Ginza (centrum)
"Moja" dzielnica





Jedzonko Dzien1
Jedzonko Dzien2

12 comments:

  1. Marysiu, z tą rozbuchaną obsługą to nieco jak u nas w czasdach PRLu :D Tyle, że na pewno ludzie milsi! Widoki masz cudne, napatrz się i za mnie :)

    ReplyDelete
  2. Uoranyjulek, ten kibelek.. Oczom nie wierze, to one naprawde istnieja :) lol
    Powodzenia, trzymam kciuki, pozdrow DICa i czekam na opowiesci jak smakuje Prawdziwe Sushi.
    No i wracaj juz, bo z kims musze w koncu w tej pracy mailowac (z pokoju do pokoju). :)
    Pisiek

    ReplyDelete
  3. Ubawiłam się tym opisem do łez!:))) Fantastyczne doświadczenie, aż zazdroszczę. I pozdrawiam ciepło!

    ReplyDelete
  4. dzięki Ci za tę obszerną relację. jest świetna :D kibelek był dla mnie troszkę zaskakujący ale już o takich słyszałam. no i ktoś mi kiedyś mówił, że w Japonii jest tak, że w metro ludzie nie tłoczą się jak mrówki, jak my na dworcach i przepychają ale(!) stoją przy wyznaczonych miejscach jeden za drugim. metro zatrzymuje się tak, że drzwi są w miejscach, w których stoją ludzie. to niesamowite. sądziłam, że to nierealne ale jak opisałaś sciezynkę (śnieżynkę, czy ścieżynkę? no, niewazne ;P) czekając na autobus to stwierdziłam, że ten naród uwielbia życie zorganizowane do granic możliwości ;D

    ReplyDelete
  5. Zazdroszcze, zazdroszcze, zazdroszcze! To moje ogromne marzenie wyjazd do Japonii...
    A mogę się dowiedzieć gdzie pracujesz? Muszę wiedzieć gdzie o pracę się starać! ;)

    ReplyDelete
  6. Łorajuśku :D pędzę na pocztę i expresem wysyłam oko łaknące widoków :) drugie mi się tu przyda ;) Żelazna zasada: zwiedzać do upadłego a odpoczynek po powrocie ;) Udanego wyjazdu :)
    PS mam nadzieję, że będzie dużo fotek :D

    ReplyDelete
  7. umarłam. szczęka opadła na podłogę i rozsypała się gdzieś na dywaniku ;) piękne przeżycie, którego trochę zazdroszczę. ale i cieszę się, że ktoś tak podróżuje, tak po prostu, służbowo, jest sobie "big in Dżapan". pisz jeszcze, pisz!

    ReplyDelete
  8. Świetnie, że do nas napisałaś z drugiego końca świata :D Uhahałam się po pachy, kiedy zobaczyłam toaletę...no po prostu nie wierzę w to co widze hehehe
    A tak w ogóle to bardzo Ci zazdroszczę takich przeżyć (oczywiście jak najbardziej pozytywnie!), jak dasz radę to napisz coś jeszcze z ciekawostek :) Tylko to zdjęcie obiadu...ta biedna, mała, rybia główka... :p pozdrawiam

    ReplyDelete
  9. Marysiu, rewelacyjna relacja z dalekiego kraju :-))
    zwiedzaj i rób zdjęcia, a następnie wrzucaj na bloga, żebyśmy mogły nacieszyć się widokami :-)

    pozdrawiam

    ReplyDelete
  10. Och, trafiłam tu dzięki Violetce :)
    Szczerze zazdroszczę wizyty w Japonii! bardzo mnie ten kraj fascynuje, trochę o nim wiem, podczytuję co sie da. Zwłaszcza podejście Japonek do patchworku i handmade wszelkiego rodzaju :)))
    Toteż toaleta mnie nie zaskoczyła, ale czytać a zobaczyć na własne oczy to inna sprawa!!! Dziękuję za relacje z pierwszej ręki i bedę zaglądać w oczekiwaniu na następne!
    Serdecznie pozdrawiam!!!

    ReplyDelete
  11. Marysia, super relacja, kocham Twoje opowieści!
    "Twoja" dzielnica piękna. Podziwiam, że prawdziwa z Ciebie obywatelka świata, wiesz jak się zachować, zjadasz surowe ryby... :D:D:D Czekam na kolejne wrażenia,(niecierpliwie przebierając raciczkami) :D:D:D:D Buziaki ślę!

    ReplyDelete

Thanks a lot for your comments!/ Bardzo dziekuje za komentarze!